23.02.2013

Chapter I

     Ze swojego gabinetu pan Hobbes miał widok na wewnętrzny dziedziniec uczelni. Okno jego gabinetu znajdowało się na samym środku północnego skrzydła, do którego prostopadle przylegały skrzydło wschodnie i zachodnie. Pół okrągły plac jaki okalały mury uczelni został nazwany dziedzińcem wewnętrznym i to tu w przerwie między zajęciami spotykali się uczniowie. Dyrektor specjalnie urządził się w tym pokoju, aby móc przyglądać się studentom, których przyjął pod swoje skrzydła.
     Dzisiejszego dnia do akademii przybyło stu nowych, spragnionych wiedzy, młodych ludzi. Przynajmniej tak to sobie wmawiał. Wiele lat pracy w szkole sprawiły, że Hobbes zdążył wiele razy zawieść się na swoich uczniach. W wielu z nim pokładał wielkie nadzieje i wysuwał im plany na przyszłość, podsuwał pod nos gotowe rozwiązania, aby tylko mogli ukończyć studia i ruszyć w dorosłe życie z dobrymi plecami. Często mijał ich potem na ulicy skrytych pod płaszczami, czapkami, z odwróconym wzrokiem. Nie chcieli, aby Hobbes ich poznał lecz ten mężczyzna nigdy nie zapomina tych, w których wierzył. Dzisiaj znów miał okazję snucia marzeń, układania planów.
     Westchnął ciężko i opuścił w dół ramiona. Kolejny zdolny uczeń równa się kolejnemu rozczarowaniu. Ruszył ku swojemu biurku. Stary, masywny, drewniany mebel stał tu już, gdy przejmował stanowisko dyrektora. Skórzany fotel przyprowadził tutaj sam z domu rodziców w Chestire.
     Ktoś zapukał w drzwi i nie czekając na pozwolenie uchylił je i zajrzał do środka. Widząc dyrektora siedzącego przy biurku uśmiechnął się szeroko.
- Witaj Liam. - odezwał się Hobbes. - Dobrze, że przyszedłeś. Chciałem z tobą porozmawiać. - podniósł się siedzenia i wskazał chłopakowi kozetkę stojącą przed nim. Payne wyprostował się i kilka sekund później przysiadł na wybranym miejscu.
- Widzisz mój drogi? - spytał mężczyzna i ręką zatoczył okrąg przed sobą. - Ta szkoła jest całym moim życiem. Ta szkoła jest moim domem. Nauczyciele i wykładowcy są moją rodziną, a uczniowie przyjaciółmi. Moim dzieckiem jest Uniwersytet Blake'a Brown'a. - przerwał. Chociaż światło wpadające do pokoju przez okno umiejscowione za Hobbesem sprawiało, że Liam nie mógł dostrzec niczego na jego twarzy to i tak domyślił się, że dyrektor jest zasmucony. - Chciałem tylko powiedzieć, że cieszę się, że zgodziłeś się na tak liczną grupę i ten rok szkolny spędzisz razem z nami. - wstał i wyciągnął rękę w stronę Payne'a.
- Dziękuję panie dyrektorze. - uśmiechnął się chłopak i uścisnął chłodną dłoń mężczyzny.
- Chodźmy. Pora, abyś poznał swoich studentów.
     I wyszli z gabinetu i poszli do auli, a ta zdawała się dzisiaj żyć własnym życiem. Uczniowie siedzieli i rozmawiali. Co chwilę wybuchały salwy głośnego śmiechu. Kilka dziewczyn miało na sobie bluzki z wizerunkiem Liama lub całego zespołu. Dwaj chłopcy bawili się tablicami. Jeden chłopak maszerował między rzędami składanych krzeseł i wołał na całe gardło, że nazywa się Hank Gazela. Co jakiś czas przed ich nosami przelatywał zgnieciony papierek. Hobbes poklepał Liama pokrzepiająco po ramieniu, odwrócił się i ruszył przed siebie korytarzem.
     Dasz radę koleś. Byłeś w X Faktor, zagrałeś setki koncertów, wystąpiłeś na najsławniejszej arenie świata, powiedziałeś Danielle, że ją kochasz, biłeś się z pijanym Zayn'em, dwa dni leżałeś pod dializatorem i teraz powiesz mi, że nie dasz rady wejść do tej sali i nie uspokoisz setki nastolatków?
     Wkroczył żwawo do auli. Stanął krok przed podium. Ręce skrzyżował za plecami, zmrużył oczy i wpatrywał się po kolei w każdą napotkaną twarz dopóki ten ktoś nie zorientował się, że Liam się w niego wpatruje. Już po chwili wszyscy zaskoczyli o co chodzi o grzecznie usiedli na swoich miejscach.
- Witam. Jestem Liam i przez następne dziesięć miesięcy będę was uczyć. - rozpoczął bardzo poważnym tonem. Setka par oczu skupiła się teraz właśnie na nim i nikt nie ważył się odezwać ani słowem. - Wypadało by abyście się ze mną przywitali. - dodał nieco złośliwie. Studenci zaczęli nieśmiało kierować do niego "Dzień dobry". Na twarzy Payne'a pojawił się cień uśmiechu. - Ustalmy zasady jakie będą panować w trakcie moich zajęć. Gdy ja mówię, wy siedzicie cicho. Macie jakiś komentarz, podnosicie rękę, może was wybiorę. Nie toleruję spóźnień. Punktualnie o godzinie dziesiątej zamykamy drzwi auli, a jeśli ktoś się spóźni to jego problem. Nie wnosimy jedzenia - kanapki zaczęły lądować na kolanach. - Ani napojów - butelki ukryły się w torbach - Ani też tabletów, laptopów, komórki wyłączamy. - zamilkł. Setka par oczu. Od dzisiaj tak będzie codziennie.
     Wtem drugie górne drzwi otworzył się z hukiem i do sali wpadł zdyszany chłopak. Pod pachą ściskał laptopa, w drugiej ręce tablet, skądś dochodził dźwięk jego komórki, a otwartego plecaka wysypywał się popcorn, który następnie spadał w dół po schodach. Wszyscy rozpoznali w tym chłopaku Harry'ego Styles'a. I słusznie.
- Mamy pierwszego winnego.
- Przepraszam za spóźnienie panie psorze! - darł się chłopak, a własne nogi plątały mu się w zwisające z ramion kable. - Przepraszam, ale moja dziewczyna miała rano... - nie trafił w odpowiedni stopień i poleciał kilka metrów do przodu, lecz udało mu się ustać na nogach. - I rozumie pan. Siła wyższa. - wreszcie udało mu się dotrzeć do Liam'a, który wpatrywał się w niego wściekłym wzrokiem.
- Dobrze wiem, że nie masz dziewczyny. - odparł Payne.
- No dobra. - westchnął chłopak. - Wygrałeś. Możesz mnie teraz związać i zaprowadzić do lochów twego zamczyska. - powiedział teatralnym tonem i wyciągnął przed siebie ręce, których wciąż spoczywał zabroniony sprzęt.
- Sam trafisz. - odpowiedział Liam i wskazał na boczne drzwi. Harry z miną skazańca opuścił aulę.
     To on jako jedyny nie odwrócił się od Payne'a, gdy ten się staczał. Styles konsekwentnie przemawiał mu do rozumu i kilka razy udawało mu się odwrócił od alkoholu. Przekonał resztę chłopaków, aby dali mu drugą szansę. A teraz udawał dla niego spóźnionego ucznia.
- Jakieś pytania? - spytał uśmiechając się lekko i ilustrując zgromadzonych wzrokiem. Cisza. - W takim razie przechodzimy do wykładu. Budowa mikrofonu.



Nie wiem co mam tu napisać. Po prostu dziękuję za komentarze pod prologiem. Cieszę się, że podoba Wam się nowa koncepcja i mam nadzieję, że wraz z pierwszym rozdziałem Was nie zawiodłam. :)

Obserwatorzy

Layout by Yassmine